niedziela, 13 września 2015

Opowiadanie weterana cz. 2

                                  Kolejne opowiadanie z cyklu przygód poświęconych harcerzom i harcerkom 100 PDH im. Gen. Stanisława Maczka w tamtych latach, gdy drużyna się odradzała. Tym razem odcinek poświęćmy dh "Małemu", niezapomnianemu zastępowemu "Ułanów". Z którym swego czasu, a nie było to w Świerszczykowych Nutkach badałem niebo, licząc gwiazdy z poziomu areńskich łąk. Czym wyróżniał się , czy z czego był rozpoznawalny ów przydomkowy druh. "Małemu " zawsze powierzało się dość odpowiedzialne zadania. Jego otwarty charakter potrafił im sprostać. Jednym z naszych zadań było rozstawianie brezentowego noclegu na czas. Tak było za każdym, mijającym, strudzonym wędrówką dniem. Trochę zmęczeni, lecz bardzo weseli, wieczorkiem rozstawialiśmy te nasze ,,jamniki”. Różne namioty posiada drużyna; są tu beczki ,,podpinkowate", NS-y zasługujące na miano namiotów szturmowych, opiewane w pieśniach ,,dychy” – dziesiątki, jest wigwam niby indiański; są ustawiane w ciągu kilku minut ,,jamniki", jest sporo takich z podwiniętymi połami, jest odpowiedzialnie doświadczony sztabowy, są rozmaite pośród zastępów. Lecz tylko jedna pałatka wytrzymuje "zorzę" północy, ów namiot zwie się IGLOO. I nie jest to polska lodówka, a wygodny, choć bardzo złożony w budowie, namiot w jakiś tam sposób związany z ,,Odarpim, synem Egigwy”. Dlaczego właśnie "Mały" jest odpowiedzialny za jego składanie ? Te setki rurek... Trzeba wytłumaczyć młodszym. Tę anegdotę zbudowałem, w pamięci dla dzisiejszych mieszkańców ,,Normandii”; nie tak bardzo zrozumiała jest dziś. IGLOO to jednak wyjątek. Do jego budowy użyto mnóstwa rurek i tylko ów zdolny i wesoły Ułan mógł go postawić. Wtajemniczenie ,,Małego” zaczęło się w 1984 roku z pionierami NRD, gdzie ich systemowe duchy trzeba było odstraszać w szkole, gdzie spaliśmy. Drużynowy nakazał ,,Małemu” wcielić się w kościotrupa z prawdziwą czaszką Gethego i poczciwy Ułan straszył. Niektórzy bywalcy szkolnego karceru pamiętają to do dziś. ,,Mały” a i pozostali, uwielbiał Rajdy Szamotulskie, wielkopolska okolica godna swojej nazwy, porywała serca i ducha, gdy szło się stokiem łężeckich jezior z pieśnią na ustach i potwornie ciężkim plecakiem na plecach, pozdrawiały nas ogonami, opalające się na zboczach jaszczurki, zwinnie uciekające od stąpania wibramu. Jeszcze troszkę słońca zagląda nam za spłowiałe kołnierze mundurów (harcerskich), które dawno odłożyliśmy do szaf, lecz wciąż myślimy o tych dawnych przygodach, związanych z młodzieńczym zapałem, z harcerską biesiadą. To opowiadanie będzie z założenia dość krótkie - choć pomysł do jego napisania lub jak ktoś zwie temat, jest dość poważny: harcerz i książka. Dawny, szkolny zwyczaj nakazuje by każdy z nas ciekawił się książkami. Bowiem to właśnie książki wskazują druhom i druhnom właściwą metodę harcerskiego postępowania. Można by rzec, iż czytanie jest często dobrym poradnikiem dla harcerza, który dalej wprowadza pomysły w życie na obozach. Idee rodzą pomysły, a nasze ciche piosenki próbują ogarnąć hałas lasu, świsty i szelest knieji. Przecież by sprawnie postawić harcerski obóz (budowa pomostu, zeriby, bramy i tak dalej) trzeba przeczytać setki książek, które pozwolą wybrać właściwe rozwiązanie. Próbuję odgadnąć, którzy z nas sięgali po książki, którzy z nas byli przekonani tak do końca o tym, że książki pochodzą od drzew, i tylko zgaduję, iż być może niejedno drzewo przez Nas wybrane na harcerski obóz leży na stole zapisane może pozdrowieniem, może naganą a może szumnie milczy jak to robią drzewa. Byliśmy przecież mądrością dbającą o przyrodę. O Sosny zaklęte w nasze ulubione książki podpowiedzcie, które z harcerskich praw przestrzegamy, które z nich trza pogłębić i po filomacku silniej wdrażać. Mowa przecież o zastępie ,,Ułanów". Zastępy w naszej drużynie, których było początkowo pięć wytrwale pracują. CZUWAJ !


Źródło: Archiwum 100 PDH

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz